Czytam wiersze Ivana Davydenki i już jestem jak wędrowiec, który przed świtem trafia na piekarnię. Pukam w szybę, a piekarz odpala mi foccacię. Wkradam się między noc a sklep spożywczy.
Juliusz Strachota
Zamówiłam Danie Dnia a Ivan Davydenko, bez uprzedzenia, przyniósł mi w wyszczerbionym rondlu smutek przeszłego i przyszłego planowania, panikę ucieczek i wakacji. I śmiech i śmierć i litość, i dumę z czarnego podniebienia. I strach o te przyszłe książki (rozczarują), w których nie będzie słowa o pluciu kłaczkiem, jedzeniu ziemniaków i bogatych.
Olga Hund