Robert Rybicki, autor wielu książek, tłumaczony na języki, ale niechętnie nagradzany, postanowił opublikować kolejny zbiór poezyj, które nazwać raczył blaskiem glac.
„Ryba to wyłom w europejskiej poezji; to rebelia, która pod osłoną nocy wjeżdża na twoją chatę, wymienia zamki w drzwiach, rozwiesza nowe znaczenia w oknach i pluje na windykatorów. Próbujesz go stąd wykurzyć? Za późno. Ryba już rozpełzł się pod tapetą, pleśnieje w narracjach, urządza sobie grilla dla czeskich rewolucjonistów. Słychać krzyki dobiegające spod podłogi, słowiańskie zaśpiewy w odpływie kanalizacyjnym, a twoje niegdyś bezpieczne schronienie spowija swąd palonej śliny i tektury. To wiersze spoza jakiejkolwiek strefy komfortu. Uwierają i uzależniają tak jak ich autor. Wpuść je i płacz” – zalecają Łukasz Gamrot i Dawid Koteja.
„Bruce Lee poezji polskiej przedstawia nam swoje kung-fu słów: wymierza surrealistyczne razy, dadaistyczne kopniaki, wykonuje salta neologizmów. Ale „blask glac” nie jest wyłącznie stylistycznym popisem; to przede wszystkim egzystencja człowieka „dążącego do jedności poprzez wyzbycie się własności”, nonkonformisty otoczonego murami przepisów i paragrafów; jest pejzażem miękkiej krawędzi z sikorkami w tle, nad którym unoszą się chmury literalnego głodu, smutku i zwątpienia” – dodaje Marcin Ostrychacz.